„Fredi Kiepski. Biografia najnowsza”,
aut. Marianna Paździochowa (Wydawnictwo, Vivat Rex Loser, 2017).
Minionej
nocy nie przespałem. Nie za sprawą
nocnych eskapad, biesiad i hulanek. Nie
z przyczyny późnej transmisji wydarzenia sportowego, czy premiery nowego sezonu
serialu o zombie. Otóż kolega z lat studenckich pożyczył mi książkę „Fredi Kiepski. Biografia najnowsza”,
gorąco polecając jej lekturę. Przyznam,
że trochę mnie to zdziwiło, gdyż ów kolega preferował zwykle powieści w stylu
„Doskonała Próżnia” S.Lema, a nie biografie osób „znanych z tego, że są
znane”. Do lektury podszedłem z rezerwą,
zakładając, że owe 500 stron przerzucę w ciągu kwadransa, a potem, z grzeczności,
podzielę się z kolegą wyważoną opinią i nieśmiałą uwagą, jak to nam się w z
czasem gusta zmieniają.
Jednak
ku mojemu zaskoczeniu, książka wciągnęła mnie do tego stopnia, że czytałem do
białego rana.
Zadacie
sobie pytanie, co może być ciekawego w biografii kogoś takiego jak
Kiepski? Wszak sztuki teatralne, filmy
dokumentalne, fabularne, czy autorskie spotkania - zdawały się powiedzieć już
wszystko o tym narodowym „bohaterze”.
Niedoszły: inżynier, polityk, fizyk-astronom i karykaturalny rekin biznesu,
który za sprawą jadowitej żony i nieudanych dzieci, zapada się z każdym rokiem
coraz głębiej w gnijący fotel, nigdzie nie pracuje, a każdy dzień pożytkuje
oglądaniem zmagań sportowców (gdzie zawsze kibicuje lepszym) z mniej szlachetną
marką piwa.
A jednak
autorka biografii, Marianna Paździochowa, zdołała dotrzeć do wydarzeń z życia
Frediego Kiepskiego (FK), o których niemal nikt nie wiedział, a które dają
asumpt do weryfikacji krytycznych poglądów na temat życiowej postawy FK. Zapewne zresztą z tego względu, żona i córka FK
wytoczyły proces przeciwko Wydawnictwu Vivat Rex Loser, doprowadzając do
wstrzymania sprzedaży książki.
Aktualnie, jest niemal przesądzone, że na mocy ugody sądowej
najciekawszy fragment biografii FK zostanie z książki usunięty. Przeczytałem zatem białego kruka, gdzie
kwestionowana Część I jeszcze jest, ale najprawdopodobniej nie znajdzie się już
w nowym wydaniu.
W proteście przeciw niszczeniu
dobrej literatury, pozwalam sobie zatem, w największym skrócie, opisać i zrecenzować
Część I – zatytułowaną „Biznes za 20 mln. PLN”.
Część I opisuje nieznany etap z curriculum
vitae Kiepskiego. Otóż w 2007 roku wykupił
los na loterii i wygrał 20 milionów złotych.
Był już wtedy …hmmm… zaawansowanym abnegatem i mizantropem, stroniącym nie
tylko od kontaktów towarzyskich, kina, podróży i sztuki (może z wyłączeniem
kulinarnej), ale nawet od zakupów w większym sklepie. Według danych Centralnego Ośrodka Badań nad
Zamożnością (COBNZ) – które przytacza autorka - obywatel polski, który wygrał
ponad milion złotych na loterii, zwykle przeznacza otrzymaną kwotę na: kupno
domu z daleka od swoich dotychczasowych sąsiadów, edukację dzieci w szkołach z
językiem angielskim i francuskim oraz polskim jako dodatkowym, samochód marki
niemieckiej lub japońskiej typu SUV w kolorze ciemnym, spłatę zobowiązań
kredytowych (szczególnie denominowanych do walut obcych), podróż „życia”
(zwykle do Turcji, Maroka, czasem Kenii lub Brazylii) oraz założenie
restauracji o specjalizacji włoskiej lub japońskiej (z których to restauracji około
90% bankrutuje w ciągu roku).
Jednak FK, poszedł zupełnie innym tropem. Jak wszyscy wiemy, FK mieszkał w kamienicy
odległej od zgiełku i blichtru tego świata.
Jak większość osób jego pokroju, nie darzył sympatią bywalców galerii
handlowych z sutymi portfelami, pracowników korpo, bankowców, czy uczestników
imprez w nocnych klubach. Preferował
ciszę, domowy bigos, skromne biesiady przy balkonowym grillu i noce dysputy o
sensie egzystencji. Tymczasem, w ramach
miejskiego planu rewitalizacji dzielnic zapuszczonych i patologicznych,
pozwolono zbudować na gruntach położonych naprzeciwko kamienicy FK, Galerię
Handlową „Super Szyk” (w skrócie Galeria SS).
Cztery lokale na parterze Galerii były zwrócone frontowymi wystawami w
stronę okien mieszkania FK. W momencie
gdy FK wygrał swoje 20 mln., zarządca Galerii SS szukał właśnie najemców na owe
cztery lokale. Choć wywołuje to
zdziwienie, na wieść o planowanym wynajmie, FK zebrał się z fotela, zasięgnął
wykwalifikowanej porady prawnej i założył spółkę pod nazwą „Może być tylko
gorzej sp. z o.o.” (w skrócie MBTG). Po
czym zaoferował najlepsze ceny za najem ww. lokali i stał się ich faktycznym najemcą.
W ramach umowy najmu, zarządca Galerii SS ustalił ze spółką FK, że: w pierwszym
lokalu musi się znaleźć ambitna gastronomia, w drugim kancelaria prawna, w
trzecim klub nocny, a w czwartym sklep odzieżowy lub przedszkole z językiem
angielskim jako podstawowym. Naturalnie,
chodziło za stworzenie gwarancji na utrzymanie prestiżu Galerii SS, tak aby
jednocześnie wykwintne lokale zniechęcały mieszkańców najgorszych dzielnic do
odwiedzania Galerii SS.
Jak wiemy, FK nie od dzisiaj
kontestował rzeczywistość, a drobnomieszczańskie zachowania osób aspirujących
do klasy wyższej średniej (czy tylko średniej) niepomiernie go irytowały (choć
sam FK używał na ten stan rzeczy innego określenia niż „irytacja”). Sukces finansowy po pięćdziesiątce, nie
oszołomił FK. Osiągnął bowiem stan (zen)
gdzie zaspakajanie podstawowych potrzeb było dlań wystarczające, a poza tym był
zwolennikiem twierdzenia, że „sukces należy gryźć młodymi zębami”. Szczęśliwy los nabył w stanie lekkiej
„nieważkości”, a wygraną potraktowałby zapewne obojętnie, gdyby nie właśnie
Galeria SS, wygięta w kształcie żagla, szmaragdową, hartowaną elewacją wprost w
okna FK. Odczuwał to wręcz jako
szyderczy komunikat: „Możesz popatrzeć, pomarzyć, ale nie masz po co tu przychodzić;
to obiekt dla lepszych.”.
Jak wiemy, w pierwszym lokalu
spółka FK była zobowiązana założyć ambitny lokal gastronomiczny. FK założył tam restaurację: „Pod niestrawnym
pierogiem”, z grubiańskim dopiskiem „Oferujemy naprawdę podłe potrawy”. FK przeprowadził
też rekrutację do owej restauracji, angażując wyłącznie kucharzy, którzy mieli
w przeszłości nakładane kary za niespostrzeganie przepisów higieniczno-sanitarnych,
zaś na kelnerów zatrudniał osoby długotrwale bezrobotne, z akcentami
więziennymi w życiorysie. Obok, w drugim lokalu, znalazła się Kancelaria
Porażka i Niepowodzenie, z dopiskiem „Oferujemy szkodliwe porady bez podstawy
prawnej”. Na potrzeby tej działalności, dwaj wiekowi mecenasi (ciężko
potraktowani przez los), zgodzili się zmienić nazwiska na odpowiednio Porażka
i Niepowodzenie i to nie tylko w zamian za stosowne wynagrodzenie, ale w
gruncie rzeczy dlatego właśnie, że tak oceniali swoje życie. Do obsługi wspierającej mecenasów zatrudniono
osoby, które nie zdołały ukończyć studiów prawniczych, kilku aplikantów którzy nie
złożyli końcowego egzaminu, ale też katechetę, który z przyczyn (o których nie wypada
wspominać) stracił pracę w szkole i niegdyś sławnego sportowca złapanego na
dopingu.
Następnie, w lokalu numer trzy
założono klub nocny pod nazwą „Monstrualny grubas”, z dopiskami: „Wstęp tylko
dla osób z nadwagą” oraz „Oferujemy fatalny klimat i jeszcze gorszą
muzykę”. W klubie grano tylko muzykę na żywo,
którą „uprawiały” niezrealizowane kapele muzyczne z dworców, szkół zawodowych i
wiejskich weseli. W ostatnim lokalu
założono sklep odzieżowy „Rozdarta rajstopa”, z dopiskiem: ”Oferujemy to, czego
nikt inny nie ważyłby się założyć”.
W ten sposób, na frontowej,
najbardziej eksponowanej stronie Galerii
SS pojawił się następujący, ułożony
wielkim literami i w długim ciągu napis: „Oferujemy naprawdę podłe potrawy.
Oferujemy szkodliwe porady bez podstawy prawnej. Oferujemy fatalny klimat i
jeszcze gorszą muzykę. Oferujemy to, czego nikt inny nie ważyłby się
założyć”. FK przypuszczał, że tak
reklamowane usługi będą się cieszył znikomym (a raczej żadnym) zainteresowaniem,
co pozwoli zachować spokój i inne niedoceniane walory okolicy. Po drugie, w ten sposób FK chciał
zamanifestować swój sprzeciw wobec ekspansji przyczółków dobrobytu na tereny
zamieszkane przez osoby wykluczone z głównego nurtu. Przeciętny człowiek nazwałby to stratą
pieniędzy, ale FK uważał to za inwestycję w utrzymanie pochwalanego stanu
rzeczy. A jednak, w tym aspekcie,
spotyka FK więcej niż rozczarowanie.
Otóż wszystkie osoby zatrudnione w wyżej wymienionych czterech lokalach,
traktowały „podarowaną” im pracę jako swoją ostatnią szansę na wyjście z
marginesu i wbrew przypuszczeniom FK, wyjątkowo
przykładały się do powierzonych im obowiązków.
FK nie narzucał też żadnej polityki cenowej (ani nie ingerował w sprawy
menedżerskie, powierzając zarządzanie wszystkimi lokalami mec. Porażce), wobec czego usługi były najtańsze
w Polsce.
Wydawałoby się, że
nieopłacalne. Jednak ze względu na
„efekt skali” i ogromne zapotrzebowanie na usługi w takich cenach, biznes FK
miast stratę zaczął przynosić zyski, a FK nie zaznał błogosławionego spokoju w
okolicy, lecz z miesiąca na miesiąc obrastał w środki finansowe. Trzeba jednak dodać, że odczuwał pewną
satysfakcję, dostrzegając, że klientami jego lokali są osoby o podobnym jak on „wykształceniu”.
I tu następuje kolejna
niespodzianka. Otóż zamiast kontynuować
tak rozwijający się biznes, FK sprzedaje udziały w swojej spółce pracownikom, a
uzyskaną kwotę 40 mln. zł. przeznacza na….walkę z systemem bankowym. Okazuje się bowiem, że syn FK, niejaki
Walenty, zaciągnął w 2008 roku kredyt denominowany we frankach szwajcarskich na
70 metrowe mieszkanie. Mieszkanie nabył
za pół miliona, ale na skutek zmiany kursu CHF-PLN w 2010 roku (kiedy to FK
sprzedał udziały w spółce pracownikom)
dług Walentego wynosił już 1 milion, zaś rynek wyceniał mieszkanie na 0,4
mln. Doradcy bankowi zachęcali zresztą
Walentego do sprzedaży mieszkania za owe 0,4 mln, gdyż: primo, wkrótce będzie
jeszcze tańsze, a po drugie primo, jak teraz sprzeda mieszkanie i odda bankowi
0,4 mln. (tj. całą cenę ze sprzedaży) to będzie winny bankowi jeszcze tylko 0,
6 mln., co być może spłaci do końca życia.
Przy tym Bank nie żywił obaw o odzyskanie owych pieniędzy gdyż
poręczycielem kredytu był FK.
W takich sytuacjach, spodziewamy
się zwykle, że bogaty rodzic pomoże biednemu dziecku, poprzez spłatę jego
kredytu. Jednak FK wybiera znowu opcję „pod
prąd systemowi”. Najpierw, naiwnie, w
imieniu Walentego negocjacje z Bankiem prowadzi, a w zasadzie usiłuje prowadzić
mec. Porażka. Negocjacje polegają na
tym, że Bank informuje, że ma 30 dni na odpowiedź na każdy wniosek/pytanie/propozycję,
a 60 dni w sprawach skomplikowanych.
Sprawa Walentego jest naturalnie kwalifikowana jako skomplikowana, więc
raz na 60 dni Walenty otrzymuje życzliwe odpowiedzi zawierające w treści wiele
trudnych słów, typu:” Wibor, Libor, denominacja, windykacja, postępowanie
karne, zakład penitencjarny”. Zaangażowany
w sprawę Rzecznik Instytucji Finansowych, informuje Walentego, że Bank ma
rację, że „zbędna reklamacja, niecelowa mediacja, denominacja, windykacja,
bezdomność, hospitalizacja, kremacja”. FK i Walenty postanawiają głosować w
kolejnych wyborach na jedyną opcję polityczną, która obiecuje zajęcie się
problemem kredytów frankowych. Jednak po
zwycięstwie tej opcji, tak FK jak i Walenty uzyskują informację z pewnego źródła,
że to były „obiecanki cacanki”. I w tej właśnie
sytuacji, FK rozpoczyna proces poszukiwania grupy hakerskiej, która zablokuje
system operacyjny banku i doprowadzi do zwrotu wszystkich kwot zapłaconych
bankowi przez wszystkich kredytobiorców z powrotem na ich konta. Na cel zaangażowania
grupy i obalenie systemu przeznacza całe 40 milionów. Pozwala to na sfinansowanie grupy specjalnej
„Franio”, która nakładem ciężkiej hakerskiej pracy realizuje zlecenie. Bank bankrutuje
z dniem 1 czerwca, FK sensownie pozbywa się całych swoich 40 mln zł., a Walenty
zachowuje mieszkanie ze spłaconym kredytem.
Co zaś do Galerii SS, to ta upada po 9 latach swojego funkcjonowania ze
względu na zalew osobników patologicznych i falę kradzieży. Zostaje ostatecznie
rozebrana w 2017 roku, a FK znowu ma widok z okna na przyjazną jego oku
okolicę. W rozgrywce z systemem czuje
się zwycięski, a środki które w całości wydał uważa za dobrze
zainwestowane. Zapada się w fotelu, uśmiecha
do telewizora, popija piwo i jest szczęśliwy.
Biografia
napisana jest językiem przystępnym dla każdego.
Nie oczekujmy tutaj uczty „zdaniowo-kompozycyjnej” jak u Tyrmanda, czy
Rylskiego. Lektura adresowana jest do
szerokiego grona czytelników, a co najistotniejsze, przedstawia historię
prawdziwą. Filmy i sztuki pokazują FK
jako nietaktownego i grubiańskiego lenia, żałosnego, pozbawionego aspiracji
małego człowieczka z blokowiska.
Przypuszczam, że lektura jego biografii zmieni to nastawienie, a czytelnika
zmusi do refleksji: ”Czy ja aby na pewno osiągnąłem w życiu więcej niż
F. Kiepski?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz