poniedziałek, 5 czerwca 2017

Fredi kiepski. Biografia najnowsza.



Fredi Kiepski. Biografia najnowsza”, aut. Marianna Paździochowa (Wydawnictwo, Vivat Rex Loser, 2017).

Minionej nocy nie przespałem.  Nie za sprawą nocnych eskapad, biesiad i hulanek.  Nie z przyczyny późnej transmisji wydarzenia sportowego, czy premiery nowego sezonu serialu o zombie. Otóż kolega z lat studenckich pożyczył mi książkę „Fredi Kiepski. Biografia najnowsza”, gorąco polecając jej lekturę.  Przyznam, że trochę mnie to zdziwiło, gdyż ów kolega preferował zwykle powieści w stylu „Doskonała Próżnia” S.Lema, a nie biografie osób „znanych z tego, że są znane”.  Do lektury podszedłem z rezerwą, zakładając, że owe 500 stron przerzucę w ciągu kwadransa, a potem, z grzeczności, podzielę się z kolegą wyważoną opinią i nieśmiałą uwagą, jak to nam się w z czasem gusta zmieniają.

Jednak ku mojemu zaskoczeniu, książka wciągnęła mnie do tego stopnia, że czytałem do białego rana.

Zadacie sobie pytanie, co może być ciekawego w biografii kogoś takiego jak Kiepski?  Wszak sztuki teatralne, filmy dokumentalne, fabularne, czy autorskie spotkania - zdawały się powiedzieć już wszystko o tym narodowym „bohaterze”.  Niedoszły: inżynier, polityk, fizyk-astronom i karykaturalny rekin biznesu, który za sprawą jadowitej żony i nieudanych dzieci, zapada się z każdym rokiem coraz głębiej w gnijący fotel, nigdzie nie pracuje, a każdy dzień pożytkuje oglądaniem zmagań sportowców (gdzie zawsze kibicuje lepszym) z mniej szlachetną marką piwa. 

A jednak autorka biografii, Marianna Paździochowa, zdołała dotrzeć do wydarzeń z życia Frediego Kiepskiego (FK), o których niemal nikt nie wiedział, a które dają asumpt do weryfikacji krytycznych poglądów na temat życiowej postawy FK.  Zapewne zresztą z tego względu, żona i córka FK wytoczyły proces przeciwko Wydawnictwu Vivat Rex Loser, doprowadzając do wstrzymania sprzedaży książki.  Aktualnie, jest niemal przesądzone, że na mocy ugody sądowej najciekawszy fragment biografii FK zostanie z książki usunięty.  Przeczytałem zatem białego kruka, gdzie kwestionowana Część I jeszcze jest, ale najprawdopodobniej nie znajdzie się już w nowym wydaniu.
W proteście przeciw niszczeniu dobrej literatury, pozwalam sobie zatem, w największym skrócie, opisać i zrecenzować Część I – zatytułowaną „Biznes za 20 mln. PLN”.   

Część I opisuje nieznany etap z curriculum vitae Kiepskiego.  Otóż w 2007 roku wykupił los na loterii i wygrał 20 milionów złotych.  Był już wtedy …hmmm… zaawansowanym abnegatem i mizantropem, stroniącym nie tylko od kontaktów towarzyskich, kina, podróży i sztuki (może z wyłączeniem kulinarnej), ale nawet od zakupów w większym sklepie.  Według danych Centralnego Ośrodka Badań nad Zamożnością (COBNZ) – które przytacza autorka - obywatel polski, który wygrał ponad milion złotych na loterii, zwykle przeznacza otrzymaną kwotę na: kupno domu z daleka od swoich dotychczasowych sąsiadów, edukację dzieci w szkołach z językiem angielskim i francuskim oraz polskim jako dodatkowym, samochód marki niemieckiej lub japońskiej typu SUV w kolorze ciemnym, spłatę zobowiązań kredytowych (szczególnie denominowanych do walut obcych), podróż „życia” (zwykle do Turcji, Maroka, czasem Kenii lub Brazylii) oraz założenie restauracji o specjalizacji włoskiej lub japońskiej (z których to restauracji około 90% bankrutuje w ciągu roku). 

Jednak FK, poszedł zupełnie innym tropem.  Jak wszyscy wiemy, FK mieszkał w kamienicy odległej od zgiełku i blichtru tego świata.   Jak większość osób jego pokroju, nie darzył sympatią bywalców galerii handlowych z sutymi portfelami, pracowników korpo, bankowców, czy uczestników imprez w nocnych klubach.  Preferował ciszę, domowy bigos, skromne biesiady przy balkonowym grillu i noce dysputy o sensie egzystencji.  Tymczasem, w ramach miejskiego planu rewitalizacji dzielnic zapuszczonych i patologicznych, pozwolono zbudować na gruntach położonych naprzeciwko kamienicy FK, Galerię Handlową „Super Szyk” (w skrócie Galeria SS).  Cztery lokale na parterze Galerii były zwrócone frontowymi wystawami w stronę okien mieszkania FK.  W momencie gdy FK wygrał swoje 20 mln., zarządca Galerii SS szukał właśnie najemców na owe cztery lokale.  Choć wywołuje to zdziwienie, na wieść o planowanym wynajmie, FK zebrał się z fotela, zasięgnął wykwalifikowanej porady prawnej i założył spółkę pod nazwą „Może być tylko gorzej sp. z o.o.” (w skrócie MBTG).  Po czym zaoferował najlepsze ceny za najem ww. lokali i stał się ich faktycznym najemcą. W ramach umowy najmu, zarządca Galerii SS ustalił ze spółką FK, że: w pierwszym lokalu musi się znaleźć ambitna gastronomia, w drugim kancelaria prawna, w trzecim klub nocny, a w czwartym sklep odzieżowy lub przedszkole z językiem angielskim jako podstawowym.  Naturalnie, chodziło za stworzenie gwarancji na utrzymanie prestiżu Galerii SS, tak aby jednocześnie wykwintne lokale zniechęcały mieszkańców najgorszych dzielnic do odwiedzania Galerii SS.

Jak wiemy, FK nie od dzisiaj kontestował rzeczywistość, a drobnomieszczańskie zachowania osób aspirujących do klasy wyższej średniej (czy tylko średniej) niepomiernie go irytowały (choć sam FK używał na ten stan rzeczy innego określenia niż „irytacja”).  Sukces finansowy po pięćdziesiątce, nie oszołomił FK.  Osiągnął bowiem stan (zen) gdzie zaspakajanie podstawowych potrzeb było dlań wystarczające, a poza tym był zwolennikiem twierdzenia, że „sukces należy gryźć młodymi zębami”.  Szczęśliwy los nabył w stanie lekkiej „nieważkości”, a wygraną potraktowałby zapewne obojętnie, gdyby nie właśnie Galeria SS, wygięta w kształcie żagla, szmaragdową, hartowaną elewacją wprost w okna FK.  Odczuwał to wręcz jako szyderczy komunikat: „Możesz popatrzeć, pomarzyć, ale nie masz po co tu przychodzić; to obiekt dla lepszych.”. 

Jak wiemy, w pierwszym lokalu spółka FK była zobowiązana założyć ambitny lokal gastronomiczny.  FK założył tam restaurację: „Pod niestrawnym pierogiem”, z grubiańskim dopiskiem „Oferujemy naprawdę podłe potrawy”. FK przeprowadził też rekrutację do owej restauracji, angażując wyłącznie kucharzy, którzy mieli w przeszłości nakładane kary za niespostrzeganie przepisów higieniczno-sanitarnych, zaś na kelnerów zatrudniał osoby długotrwale bezrobotne, z akcentami więziennymi w życiorysie. Obok, w drugim lokalu, znalazła się Kancelaria Porażka i Niepowodzenie, z dopiskiem „Oferujemy szkodliwe porady bez podstawy prawnej”. Na potrzeby tej działalności, dwaj wiekowi mecenasi (ciężko potraktowani przez los), zgodzili się zmienić nazwiska na odpowiednio Porażka i Niepowodzenie i to nie tylko w zamian za stosowne wynagrodzenie, ale w gruncie rzeczy dlatego właśnie, że tak oceniali swoje życie.  Do obsługi wspierającej mecenasów zatrudniono osoby, które nie zdołały ukończyć studiów prawniczych, kilku aplikantów którzy nie złożyli końcowego egzaminu, ale też katechetę, który z przyczyn (o których nie wypada wspominać) stracił pracę w szkole i niegdyś sławnego sportowca złapanego na dopingu. 

Następnie, w lokalu numer trzy założono klub nocny pod nazwą „Monstrualny grubas”, z dopiskami: „Wstęp tylko dla osób z nadwagą” oraz „Oferujemy fatalny klimat i jeszcze gorszą muzykę”.  W klubie grano tylko muzykę na żywo, którą „uprawiały” niezrealizowane kapele muzyczne z dworców, szkół zawodowych i wiejskich weseli.  W ostatnim lokalu założono sklep odzieżowy „Rozdarta rajstopa”, z dopiskiem: ”Oferujemy to, czego nikt inny nie ważyłby się założyć”.

W ten sposób, na frontowej, najbardziej eksponowanej  stronie Galerii SS pojawił się  następujący, ułożony wielkim literami i w długim ciągu napis: „Oferujemy naprawdę podłe potrawy. Oferujemy szkodliwe porady bez podstawy prawnej. Oferujemy fatalny klimat i jeszcze gorszą muzykę. Oferujemy to, czego nikt inny nie ważyłby się założyć”.  FK przypuszczał, że tak reklamowane usługi będą się cieszył znikomym (a raczej żadnym) zainteresowaniem, co pozwoli zachować spokój i inne niedoceniane walory okolicy.  Po drugie, w ten sposób FK chciał zamanifestować swój sprzeciw wobec ekspansji przyczółków dobrobytu na tereny zamieszkane przez osoby wykluczone z głównego nurtu.  Przeciętny człowiek nazwałby to stratą pieniędzy, ale FK uważał to za inwestycję w utrzymanie pochwalanego stanu rzeczy.  A jednak, w tym aspekcie, spotyka FK więcej niż rozczarowanie.  Otóż wszystkie osoby zatrudnione w wyżej wymienionych czterech lokalach, traktowały „podarowaną” im pracę jako swoją ostatnią szansę na wyjście z marginesu i wbrew przypuszczeniom FK,  wyjątkowo przykładały się do powierzonych im obowiązków.  FK nie narzucał też żadnej polityki cenowej (ani nie ingerował w sprawy menedżerskie, powierzając zarządzanie wszystkimi lokalami  mec. Porażce), wobec czego usługi były najtańsze w Polsce. 

Wydawałoby się, że nieopłacalne.  Jednak ze względu na „efekt skali” i ogromne zapotrzebowanie na usługi w takich cenach, biznes FK miast stratę zaczął przynosić zyski, a FK nie zaznał błogosławionego spokoju w okolicy, lecz z miesiąca na miesiąc obrastał w środki finansowe.  Trzeba jednak dodać, że odczuwał pewną satysfakcję, dostrzegając, że klientami jego lokali są osoby o podobnym jak on „wykształceniu”.  

I tu następuje kolejna niespodzianka.  Otóż zamiast kontynuować tak rozwijający się biznes, FK sprzedaje udziały w swojej spółce pracownikom, a uzyskaną kwotę 40 mln. zł. przeznacza na….walkę z systemem bankowym.  Okazuje się bowiem, że syn FK, niejaki Walenty, zaciągnął w 2008 roku kredyt denominowany we frankach szwajcarskich na 70 metrowe mieszkanie.  Mieszkanie nabył za pół miliona, ale na skutek zmiany kursu CHF-PLN w 2010 roku (kiedy to FK sprzedał udziały w spółce  pracownikom) dług Walentego wynosił już 1 milion, zaś rynek wyceniał mieszkanie na 0,4 mln.   Doradcy bankowi zachęcali zresztą Walentego do sprzedaży mieszkania za owe 0,4 mln, gdyż: primo, wkrótce będzie jeszcze tańsze, a po drugie primo, jak teraz sprzeda mieszkanie i odda bankowi 0,4 mln. (tj. całą cenę ze sprzedaży) to będzie winny bankowi jeszcze tylko 0, 6 mln., co być może spłaci do końca życia.  Przy tym Bank nie żywił obaw o odzyskanie owych pieniędzy gdyż poręczycielem kredytu był FK.

W takich sytuacjach, spodziewamy się zwykle, że bogaty rodzic pomoże biednemu dziecku, poprzez spłatę jego kredytu.  Jednak FK wybiera znowu opcję „pod prąd systemowi”.  Najpierw, naiwnie, w imieniu Walentego negocjacje z Bankiem prowadzi, a w zasadzie usiłuje prowadzić mec. Porażka.  Negocjacje polegają na tym, że Bank informuje, że ma 30 dni na odpowiedź na każdy wniosek/pytanie/propozycję, a 60 dni w sprawach skomplikowanych.  Sprawa Walentego jest naturalnie kwalifikowana jako skomplikowana, więc raz na 60 dni Walenty otrzymuje życzliwe odpowiedzi zawierające w treści wiele trudnych słów, typu:” Wibor, Libor, denominacja, windykacja, postępowanie karne, zakład penitencjarny”.  Zaangażowany w sprawę Rzecznik Instytucji Finansowych, informuje Walentego, że Bank ma rację, że „zbędna reklamacja, niecelowa mediacja, denominacja, windykacja, bezdomność, hospitalizacja, kremacja”. FK i Walenty postanawiają głosować w kolejnych wyborach na jedyną opcję polityczną, która obiecuje zajęcie się problemem kredytów frankowych.  Jednak po zwycięstwie tej opcji, tak FK jak i Walenty uzyskują informację z pewnego źródła, że to były „obiecanki cacanki”.  I w tej właśnie sytuacji, FK rozpoczyna proces poszukiwania grupy hakerskiej, która zablokuje system operacyjny banku i doprowadzi do zwrotu wszystkich kwot zapłaconych bankowi przez wszystkich kredytobiorców z powrotem na ich konta. Na cel zaangażowania grupy i obalenie systemu przeznacza całe 40 milionów.  Pozwala to na sfinansowanie grupy specjalnej „Franio”, która nakładem ciężkiej hakerskiej pracy realizuje zlecenie. Bank bankrutuje z dniem 1 czerwca, FK sensownie pozbywa się całych swoich 40 mln zł., a Walenty zachowuje mieszkanie ze spłaconym kredytem.  Co zaś do Galerii SS, to ta upada po 9 latach swojego funkcjonowania ze względu na zalew osobników patologicznych i falę kradzieży. Zostaje ostatecznie rozebrana w 2017 roku, a FK znowu ma widok z okna na przyjazną jego oku okolicę.  W rozgrywce z systemem czuje się zwycięski, a środki które w całości wydał uważa za dobrze zainwestowane.  Zapada się w fotelu, uśmiecha do telewizora, popija piwo i jest szczęśliwy.

Biografia napisana jest językiem przystępnym dla każdego.  Nie oczekujmy tutaj uczty „zdaniowo-kompozycyjnej” jak u Tyrmanda, czy Rylskiego.  Lektura adresowana jest do szerokiego grona czytelników, a co najistotniejsze, przedstawia historię prawdziwą.  Filmy i sztuki pokazują FK jako nietaktownego i grubiańskiego lenia, żałosnego, pozbawionego aspiracji małego człowieczka z blokowiska.  Przypuszczam, że lektura jego biografii zmieni to nastawienie, a czytelnika zmusi do refleksji: ”Czy ja aby na pewno osiągnąłem w życiu więcej niż F. Kiepski?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz